„Weź się w garść, nie histeryzuj!”
„Taka duża dziewczynka, a beczy jak bobas.”
„Nie ma powodu do płaczu, nie przesadzaj…”
„Nie rób scen, wcale nie masz tak źle!”
Ile razy to słyszałaś/-eś? Ile razy sami wypowiadaliście te słowa?
Unieważnianie emocji, bagatelizowanie ich i wypieranie to niestety bardzo częsta przypadłość. I, co dziwne, odrzucamy nie tylko uczucia innych, ale często także swoje. Umniejszamy przeżycia, negatywne i te pozytywne, zamiast dać sobie i drugiej osobie prawo do przeżywania tego, co się stało. Odczuwania na swój własny sposób. I nie jest tu ważne, czy według nas jest on dobry.
Skąd to się bierze? Dlaczego tak postępujemy?
Takie unieważnianie emocji pielęgnowane jest w naszej kulturze od pokoleń. Na pewno znasz przysłowia czy powiedzenia w stylu „głowa do góry”, „do wesela się zagoi” i inne im podobne. Zamiast wspierać siebie czy drugą osobę w przeżywaniu emocji, bagatelizujemy je.
Robimy tak z kilku powodów. Czasem po prostu nie umiemy inaczej, bo taką naukę wynieśliśmy z domu. Bagatelizujemy swoje lub czyjeś emocje także przez strach, przez to, że nie wiemy jak się z tymi uczuciami obchodzić, jak się zaopiekować lękami. Warto, byście wiedzieli, że takie unieważnianie emocji prowadzi do kolejnych komplikacji. Podświadomie uczy nas wstydu, przekonuje, że coś jest z nami nie tak. I tak nakręca się w nas spirala niezrozumienia siebie i swoich emocji, co może doprowadzić do rozwinięcia zaburzeń osobowości z pogranicza, o których już pisaliśmy (zaburzenia borderline). Całe szczęście świadomość społeczeństwa wzrasta, dużo zaczyna się mówić o self-reg, o regulacji emocji u dzieci i u siebie. Coraz częściej pozwalamy sobie na to, by odczuwać i nie wstydzić się tego, że te, niekiedy skrajne emocje, nami targają.
Dlaczego? Ponieważ w końcu dociera do nas, że to jest po prostu ludzkie.